NAZYWAM SIĘ
walduś
PRZEBYWAM W
Stowarzyszenie Przytul Sierściucha
Jestem Walduś. Żyłem w dużej grupie kotów, wychowałem się na zewnątrz. Kilka razy dostałem bęcki za naruszenie granic terytorium. Po jakimś czasie poczułem się bardzo źle. Ropa i gluty wypływały mi z nosa, buzi i ucha, byłem głodny, ale nie chciałem jeść. Było mi raz zimno, raz gorąco. Wtedy mnie wzięła ta miła pani, która rozsypywała dla mnie i kumpli jedzonko. Dostałem kroplówki, zastrzyki i zrobili mi jakiś test, podobno mam białaczkę. Podobno to ciężka choroba. Wcale nie ciężka. Ludzie przytulają, podpinają pod kroplówkę, dają jedzenie ze strzykawki, więc nie trzeba gryźć, nos wycierają, uszy myją, miziają i przytulają. Moja krew podobno poprawiła się niesamowicie, a ja czuję się lepiej. Nie biegam z braćmi i siostrami, ale mam ludzkie kolana, z których nie schodzę. Podobno skóra na mnie wisi, więc potrzbuję karmy na wzmocnienie. Przydałby się jakiś pod-koci-dupinek na parapet, bo twardo jakoś.
PS. Będę wdzięczny, jeśli opowiesz o akcji znajomym. Wtedy moi schroniskowi koledzy może też dostaną prezenty.
Nie wiesz, które produkty wybrać?
Przelej darowiznę, a my wybierzemy za Ciebie: